Čtvrtek 11. června 1931

To byłby jeden punkt odpowiedzi. Twierdzenie zaś, że w mysl ustawy można sie było zapisywać albo jako Polak, albo jako Czech lub Niemiec, lub też w danym razie jako "Ślązak" z przymiotnikiem lub bez, nie przekonywuje nas, jakoby takie postawienie rzeczy było zgodne z ustawa. O ile pierwsza jego cześć odpowiada ustawie, to dodatek, odnoszacy sie do wyż wymienionego okólnika listopadowego, jest sprzeczny z ustawa, ba podpada nawet pod § 11 ustawy spisowej jako czyn karygodny.

Dla uwypuklenia tych rzeczy cytuję odnośne paragrafy ustawy o spisie ludności. Mianowicie § 20 mówi wyraznie: "Szczególnie zapodania o narodowości muszą być stwierdzone porządnie i ściśle według prawdy." A wiec zatem nie według kraju, gdzie ktoś mieszka, a także nie według przynależności partyjnej. § 21 zaś orzeka, że: "narodowość zapisuje sij z reguły według jezyka macierzyńskiego." A dalej powiada, że sie można zapisać inaczej, mianowicie wtenczas, jeżeli osoba konskrybowana nie mówi językiem macierzyńskim ani w swej rodzinie ani w gospodarstwie domowem a zupełnie owłada język owej narodowości. § 11 wreszcie orzeka: "Gdy ktoś oddziaływa na innych, aby czynili zapodania, nie odpowiadające prawdzie, ten dopuszcza się czynu karygodnego."

Z tych postanowień wynika dobitnie, że tworzenie niejasności, jakby chaotycznej mgławicy co do określenia narodowości specjalnie dla naszych 2 powiatów, jest sprzeczne z ustawą, która wymaga przy spisie narodowości ścisłości i zupełnej jasności (§ 20)., Takich niejasności dwuznacznych, takich rebusów czy łamigłówek ustawa nigdzie zresztą w całej republice nie tworzyła. Nie dopuszczono do rubryki 15 do oznaczenia narodowości ani n. p. słowa Hanak, Hulczyniak, Jacek, Wałach, ani Deutschböhme, Egerländer, lub Deutschmährer.

Baczono natomiast n. p. na Rusi Podkarpackiej na to, by mieszkańcy tych wielkich połaci kraju nie wprowadzili zametu do spisu ludności przez podkreślanie swoich różnic narzeczowych. Wiemy o tem, że tam istnieją w tym wzgledzie różne orjentacje, jedni uważaja sie za Ukraińców, drudzy za Rosjan, a trzeci za Rusinów, a jednak mimo to wszystko wolno tam było zapisywać narodowość tylko jedną, t. j. rusińską. A dla czego u nas na Śląsku, w tym maleńkim kraiku, dopuszczono na oznaczenie narodowości zgoła jednej i tej samej ludności, mówiącej od wieków jednym i tym samym jezykiem, aż 8 różnych odmian i nazw? Z tych wlicza sie jednych do tej, drugich do innej, trzecich znowu do innej narodowości, a tylko jednych, t. j. "Ślązaków", "Ślązak-Ślązaków" wtraca się do tej rubryki bezimiennych, do rubryki "narodowości innej", pokrywajac wstydliwie, jakby figowym listkiem, hańbę statystyki oficjalnej.

Inna miarką mierzono wiec Ruś Podkarpacka, inną nasz Śląsk. U nas stworzono, zazdroszcząc widocznie laurów Prusakom, którzy także wynalezli celem umniejszenia polskości w rzeszy niemieckiej i Mazurów i Kaszubów i Wasserpolaków, wzglednie Ślązaków, cały bałagan nazw, by w tej mętnej wodzie zrobić jak najwiekszy połów i by różni komisarze i rewizorzy, których nazwano u nas inkwizytorami, mogli w tym zamecie bezkarnie ubijać polskość, względnie przez nakłanianie, nieraz i zmuszanie pod grozbą utraty pracy do podania narodowości śląskiej, polski stan posiadania w ten sposób podstępnie okraść i uszczuplić ku chwale i sławie demokratycznej republiki Czechosłowackiej.

Odpowiedz pana ministra podaje, że w r. ł 1921 naliczono tylko 227 Ślązaków: czy więc dla ratowania tego znikomego zabytku przeszłości godziło się znieprawiać liberalną ustawę spisową z czerwca 1930 fatalnym okólnikiem listopadowym, który za jednem pociągnięciem pióra robił iluzorycznym spis ludności u nas na Śląsku, podcinając odrazu u naszego ludu poczucie prawa i sprawiedliwości i budząc u niego brak zaufania do władz i rządu?

Nadmieniam przy tej sposobności, że rząd austrjacki przy spisie ludności w r. 1910, gdy się w pewnych kołach na Śląsku wyłoniła kwestja zapisywania języka towarzyskiego jako języka śląskiego, ot tak "po naszemu", orzekł, że gwara śląska nie może uchodzić za terminus etnologiczny, lub lingwistyczny i nie dopuścił nazwy Ślązak do aktów spisu ludności.

Dalej twierdzi odpowiedz, że "spisu ludności nie można było odłożyć aż do tego czasu, aż filologowie i demografowie porozumieją się w kwestji narodowej łub językowej przynałeżności "Ślązaków". To twierdzenie oczywiście nas także bardzo uderzyło.

Czy nie było ministerstwu wiadomem, że ta sprawa już dawno rozstrzygnięta? Nasz prezydent Masaryk, będąc w przeszłym roku na Śląsku, gdzie go ludność nasza wszędzie owacyjnie witała, oświadczył w okolicach pol

skich, że Polacy tworzą tu większość i przemawiał do nas w języku polskim, nie zaś w jakimś języku "śląskim". Minister dr Beneš zalicza Ślązaków, także tych, którzy podczas plebiscytu szli z Czechami, do narodowości polskiej, zaznaczając, że "ježto mluví polsky, všechny výklady o tom, že nejsou Poláky, byly vždy marné." ("Problém nové Evropy.") Nawet dr Pelc, nasz przyjaciel, któryby nas Ślązaków Polaków w łyżce wody chciał utopić, przyznaje w swej książce "O Těšínsku" bez ogródek, że nawet ta część separatystów śłąskich, która w okresie plebiscytowym oświadczyła się za czechosłowacką przynależnością państwową, mówi po polsku. Sama nawet Śląska partja ludowa, która podkreśla, że Ślązak, to odmienny typ plemienny, deklaruje w swoim organie "Nasz Lud" tak przed spisem, jako po spisie, że niema ani języka, ani narodowości śląskiej, ale że na Śląsku mieszkają trzy narodowości: polska, czeska i niemiecka.

A czy pan minister wie o tem, że najbardziej miarodajni filologowie czescy, jak Šafařík, Šembera ("Základové dialektologie československé"), Bartoš, Niederle ("Slovanské starožitnosti"), Polívka ("Album für slawische Philologie"), Lorio ("Rozbor podřečí hornoostravského na Slezsku") a z polskich Malinowski, Bystroń i Nitsch uważają zgodnie tak zwane narzecze śląskie za typowy dialekt polski, że historycy czescy, najlepiej znający stosunki na Śląsku, jak Vincenc Prasek ("Dějiny knížectví těšínského") i Adamus ("Naše Slezsko, Opolsko") uznają bez zastrzeżeń nie tylko obecną przewagę żywiołu polskiego na Śląsku Cieszyńskim, łecz również pierwotną polskość etniczną naszego kraju?

Dlaczego więc ministerstwo spraw wewnętrznych nie zapytało się w swojej wątpliwości owych poważnych ksiąg i nie kierowało się w swoich zarządzeniach spisowych wynikiem badań tak wybitnych i bezsprzecznie obj ektywnych mężów nauki? Dlaczego zwracało się - prawdzie na przekór - do wywodów zdaje się prof. Kaprasa, który wcale nie jest filologiem, lecz prawnikiem, występującym jako jednostronny adwokat szowinizmu czeskiego, lub do innych po nazwisku niewymienionych uczonych?

Widocznie tak zwane poboczne rządy szowinistyczne, przerastające nieraz głowę władzy, wymogły na ministerstwie wydanie owego fatalnego okólnika listopadowego.

W wysokim stopniu ubliżające godności naszego ludu jest także twierdzenie, zawarte w powyższej odpowiedzi, "że u pewnego ułamku obywatelstwa niema dotychczas wyrobionego uświadomienia narodowego", jakoby stwierdzenie prawdy zależało od uświadomienia osoby, co do której się jakaś okoliczność stwierdza. Zresztą gdzie można mówić o wyrobieniu uświadomienia narodowego, jeśli nie u nas na Śląsku, gdzie mamy gęstą sieć licznych towarzystw polskich, tak kulturalno-oświatowych, jak społecznych, humanitarnych i gospodarczych? Nawet Frydeckie, a tem mniej Rus Podkarpacka, nie dorównują pod tym wzgłędem naszej ludności w powiecie cieszyńskim i frysztackim.

Argumenty, przytoczone w odpowiedzi pana ministra na naszą interpelację nie przemawiają nam do przekonania i uważamy, że żadne tłómaczenie bezprawia, popełnionego przez wydanie okólnika listopadowego do urzędu powiatowego w Frysztacie i w Czeskim Cieszynie, nie zmieni go na rzecz łegalną. Murzyna nie umyjesz na biało.

W związku z tem domagamy się usunięcia krzywd, zadanych naszej ludności na Śląsku podczas grudniowego spisu łudności, a w szczegółności usunięcia owego okólnika z 7. łistopada 1930 i przeprowadzenie ponownego, objektywnego spisu ludności przynajmniej w rubryce 15. Domagamy się tego w imieniu prawa i sprawiedliwości.

Z powodu tak tendencyjnie przeprowadzonego spisu ludności, zdążającego do pomniejszenia rzeczywistej liczby Polaków, a tem samem do uszczuplenia ich praw w gminie, w powiecie, kraju i państwie, lud nasz jest rozgoryczony i oburzony. Daje temu wyraz w prasie i na łicznych zgromadzeniach publicznych. Pośmiewały się wprawdzie lokalne, szowinistyczne gazety czeskie, ze to tylko jednostki krzyczą, że wszystkie nasze poczynania to tylko papierowe protesty, a że sam lud milczy i nie podziela naszego oburzenia. Tymczasem wszystkim tym krakaniom zadał kłam nasz poteżny wiec, zwołany dnia 31. maja do parku Sikory w Czeskim Cieszynie. Zeszło się z całego Śląska koło 7000 ludzi, by donośnym głosem zaprotestowač przeciwko praktykom spisowym i by domagać się usilnie naprawy doznanej krzywdy a przedewszystkiem usunięcia fatalnego okólnika listopadowego. Jednogłośnie i z wielkim entuzjazmem przyjęły te tysiączne rzesze obiedwie rezolucje, odczytane po wygłoszonych referatach poselskich, zawierające nasze postulaty, odnośnie do ostatniego spisu ludności.

Podkreślam jeszcze raz, że cały spis ludności był, jak już tu wykazał z tej trybuny parlamentarnej pan poseł Chobot w swojej ostatniej mowie i jak to wykazał nasz memorjał marcowy, wniesiony do rządu, przygotowany i przeprowadzony w ten sposób, by polskość na Śląsku osłabić i ubić. Zapowiadam, nie damy się i bronić się będziemy do ostatniego tchu.

Przy tej sposobności zaznaczam, że spis ten, to tylko jedno ogniwo całej akcji, wymierzonej przeciw ludności polskiej na Śląsku. Nie wchodzę w szczegóły. Wszak już nieraz jej parlamentarni zastępcy wskazywali i piętnowali z tej trybuny tę dla nas zgubną akcję. Wymieniam tylko - ot tak dla przypomnienia rzadowi - niektóre punkty zupełnie ogólnikowo.

Przekreślono za jednym zamachem autonomję Śląska. Zdegradowano ten nasz piękny i bogaty kraj do roli wazala Moraw. Bogactwa naszego Śląska płyną obfitą strugą do Berna i Pragi, dla nas padają tylko - jako dla Kopciuszka, zepchniętego na szary koniec okruchy, a to bardzo skąpe.

Wołamy o zwrot autonomji i dołączamy się do wszelkiej akcji, zmierzającej do tego celu.

Parcelację zużyto przeważnie do kolonizacji naszego kraju traktowanego jako kraju podbitego. Piekącą sprawę wkładek pieniężnych w Polskim Cieszynie dotąd mimo bezlicznych urgensów i interwencyj nie załatwiono. Kryzys gospodarczy wyzyskuje się do wyrzucania głównie naszych łudzi na bruk czy to z kopalni, czy hut, czy z innych warsztatów pracy. Posady w urzędach państwowych są dla nasszych zgoła zamknięte. Nasyła się na te miejsca setki obcych, a nasz tubylczy lud musi z goryczą patrzeć, jak mu obcy odbierają od ust twardy kawałek chleba. Lecz pocóż dalej grzebać w tych naszych krzywdach i bolesnych ranach? Wszak wszyscy je dostatecznie znamy i odczuwamy na własnej skórze.

Żyjemy w czasach powojennych. Pełno wszędzie niepokoju, niepewności i tarć. Niebezpieczne prądy podziemne nurtują i rozsadzają społeczeństwa, wybuchując na zewnątrz raz poraz jakby wułkany. Rząd powinien uśmierzać bolączki i łagodzić przeciwieństwa społeczne. Šmiem się zapytać, czy to łeży w interesie państwa, dolewać w takich gorączkowych czasach jeszcze oliwy do ognia? Takiem dolewaniem oliwy do ognia to był sposób przeprowadzenia ostatniego spisu lu dności na Śląsku, który wywołał nowe wiry niezadowolenia i rozgoryczenia, zataczające swe kręgi aż poza granice naszej republiki.

Na horyzoncie gromadzą się grozne chmury nad nami. Odwieczny wróg słowiańszczyzny podnosi głowę. Inscenuje "Anschluß", 150.000 Stahłhelmowców defiluje wobec byłych kronprynców pruskich we Wrocławiu. Ten groźny znak czasów, signum temporis, woła do opamiętania. Bo najwyższy już czas, by usunąć te wszystkie zawady, stojące na przeszkodzie ścisłemu porozumieniu Czechosłowacji i Polski.

Tak naszej republice jak Polsce zagraża współny wróg. Konieczność dziejowa dyktuje nam kategorycznie wytworzenie wspólnego frontu. Ten związek jednak nie może być ścisły i serdeczny, gdyby miał zdusić w sobie naszą ludność połską na Śląsku, będącą żywą cząstką narodu polskiego. My chcemy żyć naszem własnem życiem, życiem naszych przodków. Domagamy się bezwzględnie zabezpieczenia naszego bytu narodowego, domagamy się tych praw, które nam zaręcza demokratyczna konstytucja czechosłowacka a więc także przekreślenia krzywdzącego i niesprawiedliwego spisu ludności z grudnia 1930, obliczonego na zgubę naszego ludu. (Potlesk.)

Související odkazy



Přihlásit/registrovat se do ISP