W Trzyńcu dzięki kompromisom wyborczym z Niemcami
byli burmistrzami od r. 1923 Czesi. Dzięki rozszafnej gospodarce,
a potem wskutek zmniejszenia dochodów z dodatków
gminnych wielkiego przemysłu doprowadzono gminę na
brzeg ruiny. Wtedy czeski burmistrz w lecie 1933 zrzekł się
urzędu burmistrzowskiego a zastępstwo gminne wybrało
na burmistrza Polaka, pana Kornutę. Pan Kornuta wzišł
się do pracy, zaprowadził przy pomocy członków
zastępstwa różne oszczędnoci w różnych
resortach, tak że się poczęła gmina prawidłowo
rozwijać, chodziło tylko o poparcie ze strony wyższych
władz autonomistycznych, ale to się nie podobało
miejscowym Czech om, poczęli występować przeciwko
polskiemu burmistrzowi a władza nadzorcza dała im posłuch
i w grudniu 1933 rozwišzała zastępstwo gminne,
a majšc w Bernie zbytniego, niepotrzebnego urzędnika,
pana radcę urzędu krajowego Hulvę, ustanowiła
go komisarzem dla miasta Trzyńca. Gmina pod przewodnictwem
zesadzonego burmistrza wniosła dnia 3. stycznia 1934 w myl
przepisu § 96 l. ord. gm. rekurs przeciw rozwiazaniu
zastępstwa gminnego. I, proszę Panów, do dzi
dnia rekurs ten jest niezałatwiony, w Trzyńcu już
3 lata rzšdzi gminš komisarz rzšdowy, pomimo tego,
że § 96 l. ord. gmin. powiada, że do 6 tygodni
po rozwišzaniu zastępstwa gminnego majš być
rozpisane nowe wybory. Cóż tu pomoże droga porzšdku
prawnego, gdy z niej korzystać nie można?
Jak wyglšda ta droga porzšdku prawnego dla nas, mogę
i na własnem dowiadczeniu wykazać. W lutym 1935
zgłosiłem do dyrekcji w Mor. Ostravě jako przynalenej
władzy policyjnej i do Prokuratorji państwa, że
zamierzam wydawać pismo perjodyczne pod tytułem "Gazeta
Kresowa" i spełniłem wszystkie wymogi § 10
ust. prasowej. Zgłoszenia nie przyjęto do wiadomoci
i zakazano mi wydawanie takiego czasopi sma. Wniosłem natychmiast
z poczštkiem marca 1935 odwołanie od tego zarzšdzenia.
Przypuszczałem, że ponieważ tutaj chodzi o naruszenie
§ 113 ustawy konstytucyjnej o wolnoci prasy, przyjdzie
rychło załatwienie z drugiej instancji. Myliłem
się bardzo. Słuchajcie, Panowie! We dniu 7. padziernika
1936, a zatem po roku i 7 miesišcach, przyszedł do mojej
kancelarji adwokackiej we Frysztacie z powiatowego Komisarjatu
policyjnego w Karwinie urzędnik z wyzwaniem, abym na pimie
podał, czy obstaję przy tem, aby to odwołanie
zostało załatwione!
Takie wypadki mieli także i inni moi rodacy, którzy
wnosili podania. Mógłbym jeszcze cały szereg
wyliczyć takich wypadków, gdzie załatwienie
naszych spraw polskich albo wcale nie przyszło, albo przyszło
wtedy, kiedy stosunki tak się zmieniły, że sprawa
stała się bezprzedmiotowš, oraz takich spraw,
gdzie władze administracyjne wcale nie weszły w meritum
sprawy i nie zastanowiły się nad sprawami ze stanowiska
prawnego.
Wskazuję tu tylko na tych nieszczęsnych naszych kolejarzy
polskich, przeniesionych z gmin lšska Cieszyńskiego,
gdzie majš swoje posiadłoci i gdzie majš
tylko jedynš możnoć posyłania dzieci
swoich do szkół polskich. Prawie każdy z tych
kolejarzy odwołał się do ministerstwa kolei żelaznych,
ale odwołania ich o drzucono ze wskazówkš na
rzekome powody służbowe, bez zastanowienia się
wogóle nad meritum sprawy. Gdym interwenjował w tej
sprawie, a pan premjer przyrzekł starać się o
uwzględnienie šdania, aby ci kolejarze nanowo
wrócili na lšsk Cieszyński, owiadczył
mi jeden z urzędników w Radzie ministrów,
że każdy z tych kolejarzy ma na sumieniu czyny karygodne,
że sš oskarżeni o różne sprawy niezgodne
z ich stosunkiem służbowym, wtedy prosiłem, aby
przecież wytoczono przeciw tym zbrodniarzom postępowanie
sšdowe, lub przynajmniej postępowanie dyscyplinarne,
i zaznaczyłem, że żadnego nie będę
bronił, kto się dopucił czynu karygodnego.
Ale napróżno wszelkie domaganie się postępowania
według drogi porzšdku prawnego. Postępowań
karnych nie wdrożono, kolejarzy nie wrócono na miejsce,
owsz em zastosowano wobec nich jeszcze surowsze zarzšdzenia,
bo zarzšd kolei żelaznych zmusza ich, aeby nie
tylko oni sami, ale także i ich rodziny przeniosły się
ze lšska Cieszyńskiego na miejsce służby
mężów i ojców.
Nie mogę tu przytaczać więcej szczegółów,
gdyż musiałbym me przemówienie kontynuować
do nieskończonoci, ale sšdzę, że
z przytoczonych tu przykładów jest jasnem, że
z dochodzeniem naszych spraw w drodze prawnego porzšdku nie
zaszlimy daleko i także w obecnych stosunkach nie zajdziemy,
bo u nas władze administracyjne kierujš się wyłšcznie
względami politycznemi a zatem zasadami, według których
rzšd osšdza nasze sprawy ze stanowiska politycznego.
Tutaj za panuje przedewszystkiem zasada nie wchodzić
nigdy w meritum żšdań polskiej mniejszoci
i stwierdzać deklaracjami członków rzšdu,
że skargi jej sš nieuzasadnione, że wszystkim mniejszociom,
zatem także mniejszoci połskiej w tem państwie
powodzi się dobrze. Takš deklarację wygłaszajš
publicznie przy każdej sposobnoci wszyscy członkowie
rzšdu w więcej lub mniej dosadny sposób. Takš
deklaracjš pieczętuje też pan minister Krofta
swojš odpowied w komisji dla spraw zagranicznych,
stwierdzaj ac w odpowiedzi na zarzut, że czeskosłowacki
rzad uciska polskš mniejszoć: "Jest to obwinienie,
na które rzšd czeskosłowacki jest wielce czuły,
gdyż on jest dumny z tego, że nie tylko pełni swoje
obowišzki wobec mniejszoci jak najsumienniej, lecz
idzie nawet ponad swoje obowišzki."
Takie deklaracje drukuje się w całej prasie czeskosłowackiej
tłustym drukiem i podaje się je także do usłużnej
prasy zagranicznej. Cały naród czeski, cały aparat
urzędniczy republiki, ba i także zagranica, o ile nie
zna rzeczywistego stanu, wszyscy sš przekonani o tem, że
wszelkie skargi mniejszoci polskiej w Czechosłowacji
sš tylko nieuzasadnionem kwerulanctwem.
Moi Panowie, gdy się nad tem zastanawiam, to w mym nierozgarniętym
rozumie cišgle powstaje myl sformułowana w pytanie:
czy włanie taka mentalnoć członków
rzšdu nie jest powodem tego, że państwo nasze
żyje w najlepszej przyjani z państwami dalekiemi
od naszych granic a do porozumienia z państwami bezporednio
z nami sšsiadujšcemi doprowadzić nie może?
Nie wiem, czy mam słusznoć, ale zdaje się
mi, że tak. Szowinistyczne czynniki narodu czeskiego bowiem
wiedzac, że u góry działalnoć wynaradawiania
jest osłonięta potępieniem skarg na ucisk, tembardziej
mniejszoć ubijajš, coraz większe krzywdy
wyrzšdzajš i coraz bardziej drażniš uczucia
nie tylko mniejszoci, lecz i narodu tej mniej szoci,
a aparat urzędniczy majšc takie założenia
z góry, nie tylko robocie tej nie przeszkadza, lecz krzywdzšcych
zasłania i popiera. Stšd rozgoryczenie w ociennych
narodach, ich państwach a w rezultacie ich niechęć
do rzšdu naszego państwa i ni emożliwoć
porozumienia się z naszym państwem. Może się
mylę, może dyplomacja naszego państwa myli
na podstawie jakiego innego głębszego rozumowania?
Pan minister Krofta, który bierze każdš
rzecz formalnie, mniema, że ma słusznoć
zastrzegajšc się, że rzšd nie prowadzi ucisku
polskiej mniejszoci, gdyż krzywdy, jakie się
tej mniejszoci dziejš, nie pochodzš bezporednio
od rzšdu, lecz zadajš je urzędy lokalne i czynniki
nieoficjalne.
Największem n. p. pokrzywdzeniem i poszkodzeniem mniejszoci
polskiej jest sprawa pozbawienia polskiej ludnoci robotniczej
możnoci zarobku we własnym kraju. Tego bezporednio
nie robi ani rzšd, ani urzędy mu podwładne. Robiš
to zarzšdy przedsiębiorstw kopalnianych i hutniczych
a przedewszystkiem zarzšdy hut w Trzyńcu i kopalń
w zagłębiu karwińskiem Towarzystwa Górniczo-Hutniczego
zależne od rzšdu. Zarzšdy te złożone
z czeskich urzędników i inżynierów robiš
to w porozumieniu z działaczami różnych czeskich
organizacyj, jak przedewszystkiem "Matice osvěty lidové",
"Sokola" i innych sportowych organizacyj w porozumieniu
z kierownikami czeskich szkół i sekretarzami czeskich
organizacyj politycznych. Robiš to w sposób niesłychanie
rafinowany. Naprzód pod pozorem nadmiaru robotników
w hutach trzynieckich lub w kopalniach wydalajš setki polskich
robotników. Nie upłynie ledwie kilka tygodni, zarzšdzajš
nowe przyjęcia do pracy; jakim cudem chyba wiedzš
już naprzód o tem czescy działacze i kierownicy
czeskich szkół, których w naszym kraju dla
masowego wynaradawiania pozakładano w kadej gminie
nieraz po kilka, za ich poleceniami, za legitymacjami ich organizacyj
przyjmuje się potem nowych hutników i robotników.
W takiem współdziałaniu już polski robotnik,
polska młodzież do pracy przyjęci nie zostanš.
Pzyjmuje się tylko Czechów z innych okolic, lub tych,
którzy ulegli wynarodowieniu. Mame dowody na to, że
przyjęto napowrót do pracy hutników i górników
wydalonych jako Polaków, ale dopiero wtedy, gdy oni przestšpili
do organizacyj czeskich, lub gdy swe dzieci posłali do czeskich
szkół. Mamy dowody na to, że kierownicy czeskich
szkół w gminach około Trzyńca chwalili
się tem, że ten zostanie przyjęty do pracy w
hutach, kogo oni polecš. W ten sposób prowadzi się
wynarodowienie w naszych okolicach, ludzie słabsi pod względem
moralnym ulegajš wynarodowieniu, a ci, co wierni zostać
chcš swojej narodowoci, ludzie pod względem moralnym
najlepsi, cała polska młodzież we własnym
kraju, gdzie przemysł rozwija się w całej pełni,
skazani sš na nędzę materjalnš i moralnš
wskutek bezrobocia.
Tutaj nie wkroczš urzędy, tutaj nie zwróci się
uwagi na działalnoć sprzecznš z zasadami
konstytucji, że każde przymusowe wynarodowienie jest
zakazane. Zwracalimy się do urzędów administracyjnych
z przedstawieniem tej sprawy i z probš o wpływ
na zarzšdy hut w interesie tubylczej ludnoci i o ograniczenie
działalnoci w tym względzie czeskich organizacyj
i czeskiego nauczycielstwa, wszystko napróżno, bo
członkowie rzšdu republiki, bo pan minister spraw zagranicznych
owiadczajš, że mniejszoci polskiej nie dzieje
się żadna krzywda. Dlatego też twierdzenie, jakoby
rzšd nie przykładał ręki do wynarodowienia
mniejszoci polskiej, jest merytorycznie i faktycznie niezgodnem
z rzeczywistociš.
To jest stanowisko mniejszoci polskiej i jeżeli pan
minister spraw zagranicznych owiadcza, że sprawy mniejszoci
polskiej powinne być załatwione wewnętrznie w
państwie i takiemu załatwieniu należy dać
pierwszeństwo przed naciskiem ze zagranicy, to z powyższych
moich wywodów chyba jasnem jest, że my Polacy w republice
zawsze na tem stanowisku stali. Tu w tym parlamencie powtarzałem
to nieraz i zaznaczałem zawsze, że nie może być
inaczej, że kres wynaradawiania polskiej mniejszoci
położyć muszš urzędy i władze
czeskosłowackie i że uczynić to majš nie
na podstawie oczernień tej mniejszoci ze strony czeskich
miejscowych czynników, lecz na podstawie przesłuchania
członków i zastępców mniejszoci
polskiej w objektywnem przychylnem także dla Polaków
postępowaniu.
Przy tem także wskazywałem na potrzebę porozumienia
obu narodów i państw i przestrzegałem, że
naród polski w razie potrzeby nie ucinie prawicy
narodu czeskiego i jego państwa na cmentarzysku częci
swego narodu. Dzi, gdy wynarodowienie na lšsku
Cieszyńskim jest już tak bardzo widocznem, dopiero
się mówi o kwestji położenia naszej mniejszoci.
Jest to już bardzo póno, ale mni emam, e
jeszcze nie wszystko stracone, byle rzeczywicie w naszym
rzšdzie była dobra wola.
Tš dobra wolę okazał przedemnš premjer tego
rzšdu w słowach i przyrzeczeniach, niestety dzięki
składowi tego rzšdu i różnoci zapatrywań
w łonie koalicji na politykę mniejszociowš
i zagranicznš dotychczas ulgi nie odczuwamy. Owszem spotykami
się na różnych polach z nowemi szykanami. Według
mego zdania głównš przyczynš jest tu wzgłšd
na różne czeskie czynniki miejscowe, na działaczy
czeskich na lšsku Cieszyńskim, którzy
majš osobisty interes w tem, aby między Czechami i
Polakami nie doszło do porozumienia. Tutaj musi dojć
do miałego cięcia operacyjnego. Sšdzę,
że lepiej powięcić kilkadziesišt lub
nawet kilkaset, szkodzšcych państwu szowinistycznych
krzykaczy, niż doprowadzić do dalszego rozdwojenia,
do zupełnego zdemoralizowania dobrych czeskosłowackich
obywateli narodowoci polskiej a tem samem do wykopania wiecznej
przepaci między oboma narodami.
Nie potrzebuję tu ukrywać, że sobie zdaję
sprawę z krytycznego położenia naszej republiki
w polityce międzynarodowej z jej odosobnienia i z niebezpieczeństw,
które grożš jej egzystencji. Jasnem jest też
dla mnie, że ZSRR., z którym mamy sojusz, nas nie
wybawi z tego niebezpieczeństwa, owszem, że zwišzek
ten kontynuowany dalej, może tylko pogršżyć
republikę w dalszych niebezpieczeństwach, z których
nie będzie wyjcia, i dlatego zdaje się mi, że
jedynem możliwem wyjciem z tej sytuacji jest porozumienie
i jak najcilejszy sojusz, może sojusz militarny
z Polskš, która dzi i u największych mocarstw
uważana jest jako mocarstwo i jako najpoważniejszy czynnik
równowagi i pokoju europejskiego. Przypuszczam, że
to byłoby także w interesie polskiego narodu i państwa.
Ale tu pan minister Beck owiadczył, i tego zdania jest
cały polski naród, że warunkiem rozmów
o zbliżeniu jest załatwienie sprawy mniejszoci
polskiej.
My do tego załatwienia się przyczynić chcemy.
W memorjale do rzšdu objęlimy całokształt
położenia mniejszoci polskiej i podajemy tam postulaty,
od których spełnienia spodziewamy się możliwoci
dalszej egzystencji i rozwoju narodowego w tem państwie,
a tem samem sprawiedliwego załatwienia kwestji naszej mniejszoci.
Od dobrej woli rzšdu będš zależały wyniki.
Aby za kto w przyszłoci nie zarzucił
nam, żemy takich żšdań nie stawiali,
wnoszę ten memorjał jako zapytanie do rzšdu Republiki
Czeskosłowackiej w myl § 67 regulaminów
czynnoci tej Izby porednictwem kancelarji sejmowej.
(Řečník odevzdává sněm.
tajemníku dr Říhovi memorandum.)
Tisztelt képvisełőház. A jövő
évi költségvetés publikálása
az adózó polgárok körében méltán
fog elkeseredést szülni. A költségvetés
nem számol a rossz termésü gazdasági
évvel és a jövő évre adókból
325 milliós bevételtöbbletet remél.
Az adóhátrálék még mindig 4˙5
milliárd korona körül van. Az állami kiadások
előírányzott összege a rendkívüliekkel
11 és 12 milliárd között mozog, nem is
számítva az önkormányzatok pótadóit.
Elkésett volt Reme főelőadó
figyelmeztetése, hogy "nem lehet a végtelenségig
adósságot csinálni". A csehszlovák
állam nem bír a luxusállam álomképéből
kiemelkedni és ráhelyezkedni a régi paraszti
igazságra, hogy addig nyujtózkodjék az ember,
ameddig a takarója ér. 1927 évtől
máig az államadósság 27.8 milliárdról
46.8 milliárdra emelkedett. Évi átlag 2 milliárd.
Ezenkívül állami garancia 11.3 miliárd.
Ez a teljesítmény legalább az adósságcsinálás
terén olympiai rekordot jelent. A katholikus tan szerint
minden ember a peccatum originalé-ban, az áteredő
bűnben születik. Ezt a lelki megterheltséget
a köztársaságban kiegészíti egy
másik megterhelés: minden ujszülött 3.120
koronás államadóssági "fejadag"-gal
jön a világra. Ehhez járul a közadókból
az évi fejadag, amely hozzávetőlegesen fejenként
450 koronát tesz ki.
Hoda miniszterelnök úrnak az a kijelentése,
hogy a 46.8 milliárdból 36.6 milliárd korona
belföldi adósság, nagyon gyenge vigasztalás.
Azt jelenti talán, hogy ennek a visszafizetése nem
sürgős, vagy nem okvetlenül kötelesség?
Nem a nagybankok és a kartellek tartalékalapjait
sajnálom, de ne feledjük, hogy előbb a munkakölcsönbe,
most pedig az államvédelmikölcsönbe gyengébb
nyomásra, az önkormányzati testületek
vagyonuk tekintélyes részét bejegyezték.
Állami kölcsönt jegyeztek ex offó az állami
és államilag segélyezett tisztviselők,
hivatalnokok, le egészen a parlamenti teremőrig,
akik közül nagyon sok nem él olyan anyagi viszonyok
között, hogy valamikor kölcsönjegyzését
nemzeti ajándéknak cedálja az államnak.
Egy nemzetiségi államra szigorított formában
érvényes az az elv, hogy az állam léte
a polgárság anyagi és erkölcsi boldogításától
függ. A költségvetés tehertételei
az anyagi boldogulást a legkevésbbé sem biztosítják.
Az erkölcsi boldogulást pedig kisebbségi sérelmeink
orvoslásában, 18 év óta hiába
várjuk.
Sérelmeink közül a jelen alkalommal egyet akarok
kiemelni, azt, ameły Szlovenszkón és Kárpátalján
a katholikusokat és a többi vallásfelekezeteket
nyilvános középiskoláik elvétele
által érte.
A köztársaság 10 éves fennállásának
évfordulóján a szlovenszkói püspöki
kar dr. Prečan olmüci érsek elnöklete
alatt emlékiratban kérte a csehszlovák kormánytól
a szlovenszkói és ruszinszkói katholikus
gimnáziumoknak, számszerint 21-nek a visszaadását,
melyeket a csehszlovák kormány az álłamfordulat
után részben megszüntetett, részben
kisajátított. A szerzetes tanárokat szélnek
eresztették, a komáromi bencéseket kivéve
és helyükbe a történelmi országokból
nem egyszer, kétes képesítésü
és gyanus világnézetü tanerőket
importáltak. Az államfordulat után például
a lévai piaristák magyar gimnáziuma egy csehet
kapott igazgatónak, aki nem értvén a magyar
nyelvet, növendékei elött ebbeli fogyatékosságát
bábszínházi produkciókkal pótolta.
A szlovenszkói püspöki kar történelmi
tárgyilagossággal állapítja meg, hogy
a katholikusoknak jogai középiskoláikhoz a
multban, alapításuktól kezdve, mindenkor
elismerésben részesültek. Katholikus vagyonból
alakitották a következő középiskolákat:
1671-ben Selmeczbánya, 1687 Besztercebánya, 1628
Pozsony, 1625 Komárom, 1650 Kassa, 1815 Léva, 1673
Lőcse, 1702-1705 Nyitra, 1841 Érsekujvár,
1673 Eperjes, 1642 Podolin, 1666 Privigye, 1659 Rozsnyó,
1726 Rózsahegy, 1740 Kisszeben, 1648 Szakolcza, 1648 Pozsony-Szentgyörgy,
1656, 1659, 1660 és 1694 Trencsén, 1558 és
1852 Nagyszombat, 1868 Trsztena és 1640 Ungvár.
Ezen középiskolákból csak Komáromban
marad meg egy középiskola magyar tannyelvvel, de fölötte
is állandóan ott lóg a Damokles kardja.
A magyar államot sokszor éri az a vád, hogy
a szlovák vidéken magyarosított, de nem szabad
elfelejtenünk, hogy a magyar állam sohasem tette rá
kezét a katholikus középiskolákra, hogy
azokat államivá tegye és szabadkőmüves,
vagy nemkatholikus tanárokkal dekatholizálja. Ellenkezőleg,
mindig respektálta az 1848. évi XX. törvénycikk
3. §-át, addigis, amíg 1883. évben a
középiskołai törvény életbe
lépett, hogy "az állam által elismert
hitvallások iskolai szükségletét állami
közpénzekből kell fedezni".
Leszögezem itt a csehszlovák püspöki karnak
az említött körlevélben tett hasonló
nyilatkozatát: "A kultúrtörténelem
elvitathatatlan tényekkel igazolja, hogyha szükmarku
is volt a letünt magyar korszak ezen nyílvános,
katholikus középiskolákkal szemben, de egyszer
sem kisérelte meg katholikus polgárainak megrövidítését
e történelmi jogaiban." Ez csak a forradalom
után történhetett meg Szlovenszkó katholikus
közönségével szemben, ezen tanintézetek
magyar tanári testülete miatt keletkezett határtalan,
de egyben indokolatlan bizalmatlanság következtében.
A katholikus püspöki kar akciójának csak
annyi eredménye lesz, hogy telekkönyvi helyreigazításokat
eszközöltek és az épületeknek katholikus
tulajdonjoga biztosítva van. Tehát papiron visszakaptunk
21 gimnáziumot, de más tekintetben minden maradt
úgy, ahogy az államfordulat beállította.
Sőt a magyarságra nézve még rosszabbul,
mert a régi 21 gimnáziumból több helyen
a magyarlakta vidéken a gimnáziumok nemcsak felekezeti,
de magyar jellegüket is elvesztették. Igy Léván,
Rozsnyón és Ungvárott, máshol pedig,
mint Kassán, az államivá tett magyar katholikus
gimnázium épülete teljesen elhanyagolt állapotban
van.
A volt kilenc királyi katholikus gimnáziumot telekkönyvileg
is 1922-ben, a tanügyi közigazgatás rendelkezésére,
mint konfiskált "császári és
királyi vagyont" tévesen a csehszlovák
állam nevére vezették át, nyilvánvalóan
az itteni katholikus iskolák jogtörténetének
mellőzéséveł. Sem itt, sem a volt többi
szerzetes gimnáziumoknál nincs beleszólási
joga a törvényes iskolafenntartóknak, tehát
az érdekelt egyházmegyei főhatóságoknak,
illetve az érdekelt szerzetes rendeknek a tanári
kinevezés és a katholikus nevelés intézményes
biztosítására. Igaz, hogy nálunk a
tanitó-szerzetesrendeket nem üzték ki, de működésüket
keztyüs kézzel, a demokrácia köpenye alatt,
lehetetlenné tették és a 77.7 százalékban
katholikus lakosság ősi jogait egyszerüen nullifikálták.
Szomoru tény, hogy a demokratikus köztársaság
a katholikus középiskoláknál elsülyeszti
azokat a jogokat, amelyeket a csehszlovák püspöki
kar állítása szerint is, a katholikusok javára
még a legabszolutisztikusabb császári kormányok
is elismertek és biztosítottak.
Ha büntetnek itt minket, még mindig a régi
magyar törvények paragrafusait alkalmazzák
ránk. A nyugdijasok külföldi tartózkodását
még mindig a Mária Terézia idejéből
való császári pátensek alapján
itélik meg, de ha vallási, vagy nemzetiségi
szempontból javunkra szolgáló intézkedéseket
kellene foganatosítani, akkor a "törvényes
fejlődés" ürügye alatt még
azt is kell, hogy elveszítsük, amihez a régi
magyar rezsim juttatott.
A magyar katholikus népnevelés terén ott
állunk, hogy még ezideig sem rendelkezünk egyetlen
magyar katholikus férfi-tanítóképzővel
sem.
Az államfordulat nem kimélte meg a protestáns
középiskolák autonómiáját
sem. Az államosítást és egyuttal az
egyházi jellegü autonómia megszüntetését
megkönnyítette az a körülmény, hogy
egyes protestáns egyházi főhatóságok
a felekezeti öntudatot alárendelték az állameszmének
annak dacára, hogy egyes egyházköz ségek
még az államsegélyek megvonása után
is hosszú ideig heroikus erővel folytatták
iskoláik felekezeti jellegéért a harcot.
Igy volt ez Rimaszombaton.
A régi nyolc protestáns középiskolából,
mint a pozsonyi, selmecbányai, besztercebányai,
rozsnyói, késmárki, iglói, eperjesi
és rimaszombatiból, névleg evangélikus
jellegünek megmaradtak az eperjesi és késmárki
intézetek. A tanárokat azonban az állam nevezi
ki és az iskola felekezeti jellegét a kinevezéseknél
nem respektálja. Az iskola önkormányzati testületének
sem a tantervre, sem a tanárok működésére
befolyása nincs. A tanítóképzőket
megszüntették. Ugyancsak megszünt az eperjesi
theologia és a jogakadémia is.
A polgárok szerzett jogainak el nem ismerésével
szenved mindenkor a törvénytisztelet, a jogtisztelet
és a jogi bizonytalanságnak tág tere nyilik.
Nem tudom,számithatunk-e a felsorolt egyházi sérelmek
orvoslására? Vagy ez is nemzetiségi sérelmeink
mellett a demokratikus kormányzat sablonos teherlapja marad
csupán.