Středa 17. března 1926

4. Řeč posl. Śliwky (viz str. 994 těsnopisecké zprávy):

Proszę Panów! Umowa czesko-polska o uregulowaniu prawnych i finansowych stosunków między jednem a drugiem państwem miała by być i trzeba aby była zwrotem ku lepszemu, ale niestety nie w tej redakcji, nie w takiej formie oraz nie w oświetleniu tej praktyki, jakiej byliśmy dotychczas świadkami. Stame się ta umowa faktycznie sprzedażą i zapropaszczeniem mteresów gospodarczych i kulturalnych Czechów w Polsce i Polaków w republice Czechosłowackiej.

Jeżeli przypatrzymy się ogólnie tej całej umowie, pierwszej, drugiej i trzeciej i ej części, w szczególności mówiących o obywatelstwu, amnestj i i ochrome mniejszości narodowościowych, musimy zwrócić uwagę na te charakterystyczne momenty, które tak wybitme cechują perfidję obu tych rządów burżuazyjnych, obu państw, zawieraj ących nimej szą umowę.

Z kazdego artykułu, z każdego zdania tej umowy wychodzi, ze obydwie strony, zawierajace nimejszą umowę, chcą uszczęśliwic mniejszości narodowościowe jak najdalej idącą wolnością w dziedzime życia społecznego, kulturalnego i gospodarczego. Z kazdego zdania, z kazdego nawet słowa bije jak najdalej idący liberalizm i najszersza demokracja, a ciągłe powoływanie się na konstytucję i róznego rodzaju międzynarodowe pakty mają służyć jakoby gwarancją tego, ze umowa niniejsza będzie ściśle przestrzegana i ze wszystkie organy państwowe w rzeczywistości będą ją wykonywać.

Wierzyć w to, o czem się w tej umowie mówi, moze tylko ten, kto nie widzi i nie chce widzieć rzeczywistości.

Dla nas, komumstów, stojących na stanowisku, ze zupełna wolnośc polityczna, socjalna, kulturalna i gos podarcza możliwa jest tylko w państwie proletarjackiem, gdzie niema wyzysku i zadnego ucisku narodowościowego a takiem państwem jest tylko Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich - jest jasnem, ze wszystko to, co mówi się w tej umowie o ochrome mniej szości narodowościowych, jest pustym frazesem, najordynarniej szym fałszem i mkczemną obłudą, obliczoną jedynie na okłam anie szerokich warstw pracujących i mniej szości narodowościowych.

O tem, ze tak jest, nikt chyba nie będzie powątpiewać, gdyz zaborczość, wynarodowienie, bezgraniczny teror i eksterminacyjna polityka w stosunku do mniejszości narodowościowych lezy juz w charakterze panującej burzuazji kazdego państwa imperjalistycznego, i w tym kierunku zmierza znajdujący się w rękach cały aparat panstwowy z osławioną policją, zandarmerją, wojskiem, administracją i sądownictwem.

Nie mozemy więc wobec tego łudzić się nadzieją, ze burzuazyjny rzad tutejszy zmieni swoje stanowisko do polskiej mniejszości w Czechosłowacji i ze władza polska będzie inaczej postępowała względem mniej szości narodowościowej czeskiej na Wołyniu, jak dotąd postępowałała. Burzuazja polska bowiem, jak dowodzi rzeczywistość, nigdy dotychczas się nie liczyła z zawartemi i obowiązującemi ją tem samem umowami, przeciwnie uprawia względem swoich mniej szości narodowościowych zawsze i wszędzie politykę gwałtu i teroru.

W Czechosłowacji w tym kierunku jest polityka rządu na Podkarpackiej Rusi, oraz polityka względem mniejszości narodowościowej niemieckiej i madziarskiej najlepszym przykładem i takim tez przykładem jest eksterminacyjna polityka rzadu polskiego względem Ukrajmców i Białorusinów. Pięć tysięcy Ukrajmców, więźniów politycznych ginie w polskich aresztach, kazdego Białorusina nie nazywa się tam inaczej jak bandytą, a wreszcie tortury naszych towarzyszy, komunistów, Łańcuckiego i całego szeregu innych są najlepszym dowodem krwawej reakcji szlacheckiej w Polsce.

Wrogą praktykę obu rządów, czechosłowackiego i polskiego, względem mniej szości narodowych poznamy, jezeli porównamy brzmieme tej umowy z rzeczywistością. Umowa niniejsza podpisana juz przed niespełna rokiem, ale jej skutki nie są wcale błogosławione. Duzo obietnic, duzo praw, ale wszystko na papierze.

Weźmy na przykład pierwszą jej część o obywatelstwie. Terminy, jak tu powiedział p. Wolf, są juz przedawnione. Kazdy wie, ze jest to młócenie próznej słomy, ale przychodzi się z nią przed parlament, a p. Wolf oświadcza, ze będzie głosował za umową rękami i nogami. (Souhlas u komunistických poslanců.)

Według umowy miał by każdy obywatel, odpowiadający wszystkim wymogom prawa i artykułów umowy otrzymać swe obywatelstwo. Niestety ten problem uzyskania przynalezności państwowej w Czechosłowacji jest prawdziwą martyrologią ludu ślaskiego, jest pisaną satyrą i krwawą ironia. Setki ządan o przynalezność panstwową i obywatelstwo lezą latami całemi bez załatwienia, aby wkoncu prośba o udzielenie obywatelstwa odrzucona została, chociaz petent ma wszystkie ustawowo przepisane podstawy do otrzymania tegoz. O tem wie bardzo dobrze pan minister sprawiedliwości, bo petentów odsyła się z niczem z frazą: "Kde pak! My vám nemůzeme dáti příslusnosti, ta je pouze pro našince!"

Biedny robotnik nie otrzyma tego prawa, choćby tutaj mieszkał 20-30 lat bez przerwy, ale bogaty kupiec albo bogaty polski Żyd bez przeszkód dostanie nawet dziesięć obywatelstw. Pan sprawozdawca śmieje się z tego, ale ja mu mogę podać kilka przykładów:

Sekretarz polskiej partji soc. dem. Goetze, przynalezny do Galicji, ale narodzony tutaj i mieszkaj ący na Ślasku od dziecmstwa, nie otrzymał mimo prośb i urgencji dotychczas obywatelstwa.

Czendlik Karol, robotnik ze Starego Miasta, legionista czeski pozbawiony został prawa obywatelstwa i zastępstwa w gminie, dlatego ze przy wyborach przyłączył się do komunistów - i omal ze nie zamknęli go do aresztu.

Tak samo robotnik z Nydku Madzia Jan zadenuncj owaný został, ze jest komumstą, a za to odebrano mu obywatelstwo, które dawniej otrzymał pełnoprawme.

Całkiem rzecz biorąc, mamy duzo takich wypadków, ze nawet takim obywatelom, którzy słuzyli we wojsku czechosłowackiem, odebrano prawo obywatelstwa. Synowie służą we wojsku, ale ani oni ani ich rodzice nie otrzymują prawa obywatelstwa.

Jezeli te fakty przytaczam, to nie chcę powiedzieć, ze by ta akcja pozbawiania i nieudzielania obywatelstwa miała jedynie nacjonalny charakter. Tylko naiwny człowiek moze myśleć, ze jest to wypływ narodowego antagonismu. Rzecz cała ma tez głównie podłoze socjalne. Najbardziej tu idzie o kapitalistów Rotschilda i komp. oraz ich sługi, idzie o to, azeby kapitał miał armję parjasów, których się uzywa do tego, aby łamali strejki. Grozi się im w czasie strejku wyrzuceniem za granicę i to jest właśnie socjalna podstawa. (Souhlas komunistických poslanců.) I dlatego, proszę Panów, mniej się dziwimy, jezeli nacjonaliści, zwolennicy czeskosłowackiej koalicji wykładają całą tą sprawę inaczej, jest to jednakowoz sromem i hańba, jezeli w tem ucisku proletarjatu pomagają kapitałowi przedstawiciele socjalnej demokracji czeskiej, która ma swych zastępców w rządzie i moze o prawu obywatelstwa biednych proletarjuszy decydować.

Umowa mówi też o och me mniejszości i tutaj znowu widzimy jej ręby i lice. Umowa ta jest juz rok podpisana. W praktyce miały się rządy dostosować do jej brzmienia, ale tego niema. W artykule 12. trzeciej części mówi się o tem, ze obrona praw mej szościowych nie będzie poczytywana za melojalność. W praktyce, kto broni swych praw mniej szościowych, jest okrzyczany za nieloj alnego i włóczony po sądach.

Artykuł 13 mówi o tem, ze "pro stanovení národnosti nebo jazyka jest směrodatné prohlásení dotyčné osoby nebo jejího právem povolaného zástupce, a to v rámci zákonů státních. Jakykoliv způsob násilného odnárodňování je nedovolený. Zejména prohlášují obě smluvní strany, ze povazují za protizákonny kazdý nátlak na rodiče, aby posílali děti do skol j mého jazyka vyučovacího, nez jest jejich jazyk mateřský".

To pisze się w umowie, czarne na białem. Ale wbrew temu robi się okropny nacisk na obywateli ślaskich wszędzie, w hucie, kolei, szachtach, nacisk w kierunku wynarodowiania, ba nawet są groźby restrynkcji. Proszę mały przykład. Taki pan naczelnik stacji Česky Těsín Lastovička, patrjota, jakich mało, kaze sobie wywoływać ludzi i zapisuje ich narodowość, wypytując, dokąd posyłają dzieci, do polskiej czy do czeskiej szkoły. Pan Bechyně jako minister kolei o tem wiedzieć powinien.

Artykuł 16 mówi o koncesjach: "Při udílení koncesí, oprávnění, úředních povolení a pod., jakož i při udílení subvencí, státních přídělů a jakýchkoli oprávnění vydělečných v republice Československé, resp. v republice Polské budou občané českoslovenští národnosti polské, resp. občané polští národnosti československé, jakož i tuzemské osoby právnické v mezích zákonů postavení na roveň osobám národnosti československé, resp. polské."

Otóż sprawa koncesji to nie jest zadna umowa, to prawdziwy targ na bydło. Koncesji urzędy nie dają z reguły mnym, prócz swych naszynców. W Starem Mieście zrabowano bezprawnie koncesję Domu Robotniczego i nasadzono tam wojsko na szkodę stowarzyszenia. To samo w żywocicach; urzędy nie chcą dać licencji szynkarskiej, bo to stowarzyszenie robotnicze. Odebrano takze kmowe licencje w Trzyńcu i Stonawie socjalnym demokratom. W myśl tej umowy jest jawna przeciwustawowa praca rządowa.

Artykuł 17: "Obě smluvní strany se zavazují, že také v obvodech, kde menšina podle platných předpisů nemá nároků na zřízení samostatných veřejných škol národních (obecných a občanských), povolí zřízení soukromych škol s vyučovacím jazykem dotyčné menšiny s právem veřejnosti, budou-li splněny zákonné podmínky, a udělí jim podle možnosti též podpory; zejména zabezpečí vláda polská všechny možné úlevy při zřizování samostatných soukromých škol s československým jazykem vyučovacím na Volyni."

Kwestja szkolna jest rzeczywiście kwestją godną w tym wypadku zaakcentowama. W Dol. Błędowicach urguje gmina juz od 1912 r. pozolewe na otwarcie szkoły. Zawsze bezskutecznie. Prośby są systematycznie odrzucane. Bez powodu, bo wszystkie wymogi prawne formalnie są spełnione. Za to czeska wydziałówka ma juz dawno pozwolenie na otwarcie i budowę domu. Przyznaję się, ze w tym wypadku takiej umowy juz nie rozumiem i nie wiem, jak ją tłumaczyć. Nie jest to sypanie piasku ludziom do oczu?

A teraz w sprawie Wołynia słów kilka. Najpierw trzeba zaznaczyć, ze te elementy narodowodemokratyczne, patrjotyczne, które najwięcej płaczą nad losem wołyńskich Czechów, mają najmniej prawa skarzyć się na ucisk, poniewaz właśnie te sfery są najgorszymi szowinis tami i czechizatorami milionu Słowian w Czechosłowacji. (Potlesk komunistických poslanců.) Ich łzy są krokodyle. Wszak gdyby chcieli pomoc Czechom wołyńskim, wówczas by wyraźnie i niedwuznacznie im zagwarantowali prawa w tej umowie.

Ten artykuł 17. me wystarcza na polskie stosunki i urzędy. Jezeli polski statystyczny urząd me notuje dotychczas wogóle Czechów w osobnej rubryce, tylko pod nazwą "reszta innych narodowości", to znaczy, ze niema szczerej chęci zajmować się Czech ami wołyńskimi tak jak i innemi mniej szościami narodowemi. Rosyjskie czasopismo "Wozrożdenie" pisze o tem następującą notatkę:

A więc polski rząd Skrzyńskiego nie uznał jeszcze za stosowne zrozumieć i odkryć na Wołymu Czechów. To takze jedna z tych przymiot ducha locarnskiego, który się wznosił nad mniej szościami narodowemi zarówno w Polsce jak i tutaj.

Chociaż 7. artykuł traktatu ryskiego, traktatu wersalskiego, jak równiez decyzja Ligi Narodów z 14. marca 1923 gwarantują mmejszościom narodowościowym w Polsce korzystanie z wszelkich, przysługujących im praw, - praktyka mówi co innego. Prawo samorządowe na terenie Ukrainy Zachodnieji Białorusi zostało pogwałconez całą surowością, obieralność zarządów gminnych i rad zniknęła zupełnie, a na miejsce obieranych zarządów gminnych i rad kierują obecme administracja gmin mianowani przez starostów wójtowie, którzy razem z komendantami policji pań stwowej są wszechmogącymi dyktato rami, panami życia uciskanej ukraińskiej i białoruskiej ludności pracującej.

Wszelka wolność zrzeszeń politycznych i kulturalnych zanikła, a prawo na ich istnienie mają jedynie ugrupowania ugodowe i reakcyjne, które, szczując ustawicznie przeciwko wyzwoleńczym dązeniom klasy pracującej okazują burżuazji polskiej cenne usługi. Dowodem tego jest zlikwidowanie istniejącej od lat 30 Ukraińskiej Socjalno-Demokratycznej Partji, zawieszenie działalności całego szeregu kulturalno-oświatowych organizacji robotniczych "Wola", powołanych na nowo do zycia po wojnie ukraińską socjalną demokracją pod wodzą L. Hankiewicza, zakrycie ukramskich kulturalnych organizacji "Proświta" i całego szeregu nawet humanitarnych instytucyj, a wreszcie prześladowania szkolnictwa.

Wszystko to dzieje się za pomocą polskich socjalistów, członków Polskiej Partji Socjali.stycznej, a p. dr Czech, który tu chwalił i stawiał za wzór czeskim socjalnym demokratom polskich socjalistów, bardzo się mylił, jezeli myślak, ze jest jakas zasadnicza różnica między jednymi i drugimi, bo właśme pepe sowcy nie są lepsi od czeskich socjalnych demokratów, jak równiez i niemieckich. W rzeczywistości P. P. S. popiera dzisiaj byłą carską "ochrankę" w Polsce. (Souhlas komunistických poslanců.)

Jakże zupełnie inaczej przedstawiają się stosunki w kazdym z wymienionych kierunków w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich! Pozwólcie, abym przytoczył kilka autentycznych objektywnych faktów dla wyjaśnienia. Dzisiaj na Ukrainie sowieckiej jest 70 polskich rad wiejskich, które całą swą pracę prowadzą w języku polskim. Masa chłopów i robotników Polajów są członkami wyzszych organów władzy, a nawet Wszechukramskiego Centralnego Komitetu Wykonawczego. Instytucje sowieckie są obsługiwane po polsku bez zadnych ograniczeń. Sowjety dały bez umowy, bez zobowiązania ze strony Polski i Czechosło wacji narodowi polskiemu i czeskiemu zupełną swobodę, której dawno nigdy me mieli. Polacy są na Ukrainie sowieckiej elementem rozproszonym, a mimo to mają prawa zupełne. (Předsednictví převzal místopředseda inž. Dostálek.)

Obecnie na Ukrainie jest przeszło 400 szkół polskich. W Kijowie są polskie kursy pedago giczne, w których kształcą się na nauczycieli dzieci robotników i chłopów. W Kijowie, Mohyłowie, Ieningrodzie, Mińsku są polskie szkoły partyjne. Jest wydział polski szkoły agronomicznej w berdyczowskim okręgu i rozpoczęła pracę polska szkoła agronomiczna w Nowym Zawodzie na Wołyniu. Jest także mechaniczna szkoła polska zawodowa w Kijowie, fakultet robotniczy w Moskwie, tworzy się szkoła teatralna polska w Kijowie itd. itd. Widzimy z tego, ze sowjety są jedyna instytucja w swym rddzaju, która bez względu na umowy, sama od siebie, dobrowolnie daj ę wolność i swobodę wszystkim mniej szościom narodowościowym na. terenie byłej Rosji. (Potlesk komunistických poslanců.)

A teraz pozwólcie słów kilka w kwestji finansowej. Jest to wielka, bodaj czy nie największa bolączka biednego ludu śląskiego, wynikła wskutek niezałatwionych zobowiązan finansowych z jedneji drugiej strony, czeskieji polskiej. Niniejsza umowa nie przyczynia się wcale do tego, aby choć w części naprawić olbrzymie szkody drobnych udziałowców, które spowodował nieszczęsny podział ziemi śląskiej. Proszę w tym wypadku wysłuchać charakterystycznego głosu z obozu średnich udziałowców, którzy stracili na polskiej stronie wszystkie swoje krwawo zapracowane grosze, oszczędności. W memorandzie zasłanem rządowi drobnymi działowcami, którzy w czasie plebiscytu byli czechofilami, mówi się w tej sprawie: "Českopolská smlouva ohledně upravem finančních otázek má býti nym ratifikována, tvoří však pro československou veřejnost těžké zklamání, ježto neobsahuje zádné ochrany těžce uspořených grošů československých vkladatelů, jej ichž dobré peníze zůstaly následkem rozhodnutí pařížské konference velvyslanců ze dne 28. července 1920 a tímto způsobeného rozdělení Těšínska v peněžních ústavech polského Těšínska a nemohly doposud býti vyzvednuty." A więc protestują udziałowcy przeciw temu, ze umowa nie daje żadnej ochrony ich cięzko zapracowanym oszczędnościom.

"Řešení této otázky" - mówi się w memorandzie - "v československo-polské smlouvě v tom smyslu, že s polským občanem v Československé republice bude tak nakládáno jako s československým občanem a zase v Polsku s československým občanem bude tak nakládáno jako s polským občanem, toto řešení bylo by pro československé vkladatele mající své penze uloženy v penězních ústavech polského Těšínska krajně nepříznivé a značilo by ztrátu skoro veškerych vkladů."

Umowa czesko-polska jest podpisana, udziałowcy juz prawie 6 lat czekają na załatwienie ich sprawy, ale rząd o to się nie troszczy. Płody z pracy tych biedaków zbierają bogaci żubry, tury kapitalistyczni. Nie jest ze to faktyczna kradziez zaoszczędzonych pieniędzy drobnych udziałowców?

W memorandzie o tem na końcu mówi się: "Kdezto dle uvedené formule polstí příslusmici by dostali své vklady v československych peněžních ústavech vyplaceny v československé měně v poměru 1 K stará rovná se 1 Kč, obdrželi by českoslovenští vkladatelé v peněžních ústavech Polského Těšínska dle polské.ho valorisačního zákona maximálně 125 zlotých a za dalších 1,800.000 marek pouze 1 zlotý." A więc niesłychana szkoda, wyraźna kradzież oszczędności biednych udziałwców. To jednakowoz nie przeszkadza p. Wolfowi w tem, zeby tutajza ta umową przemawiał.

Reasumując wywody stwierdzam: Umowa niniej sza me daj e zadnej satysfakcji narodom obu republik. Nie daj e gwarancj i zaspokojenia palących potrzeb gospodarczych i narodowo kulturalnych czeskiej mnieiszości w Polsce a polskiej mniejszości w Czechosłowacji. My wiemy, ze tylko wspólnym frontem wszystkich proletarjuszy wszystkich narodowości moz emy się wyswobodzić z pod jarzma niewoli. Tylko we walce z burzuazją, ramie w ramie z czeskim proletarj atem moze polskaludność Czechosłowacji zdobyć sobie wolność i swobodę, w przyszłym ustroju sowieckim pod rządami robotniczo włościańskimi.

Kończę i w imieniu klubu posłów komunistycznej i klasy pracującej Czechosłowacj i oświadczam, ze będziemy głosować przeciw ratyfikacji takiej umowy zawartej między burzuazyjnym rządem czeskosłowackim i rządem szlachty polskiej. (Potlesk komunistických poslanců.)

5. Řeč posl. Windirsche (viz str. 1011 těsnopisecké zprávy):

Meine Damen und Herren! Ich habe mir das Wort zu diesem Verhandlungsgegenstand deswegen erbeten, weil ich die Empfindung habe, daß durch die Ratifizierung dieses Handelsvertrages in seiner gegenwärtigen Form der Landwirtschaft im Staate ein großer Nachteil zugefügt wird. Besonders sind durch die Bestimmungen des Handelsvertrages aber die Weinbauern im Staate getroffen. Geht man das Verzeichnis der Waren durch, die von Spanien in das Staatsgebiet hereingebracht werden, so sind es zum großen Teil Bodenprodukte und besonders nimmt unter diesen der Wein einen sehr großen Anteil ein. Bezüglich der Waren, die aus Spanien in unser Staatsgebiet gebracht werden können, möchte ich nur erwähnen, daß verschiedene Kontingente bestimmt wurden, und zwar für Weindestillate 2000 Hektoliter, für Liköre und Punche 1000 Hektoliter. Wenn ich diese beiden Waren besonders anführe, so kann ich dem wohl hinzufügen, daß, wenn diese Waren hier verbraucht werden, es sich um einen reinen Luxuskonsum handelt, nachdem die Einfuhr derartiger Gegenstände in das Staatsgebiet überhaupt nicht notwendig ist. Will schließlich irgendjemand seinen Schmerz in Alkohol betäuben, so ist durch Benützung des Alkohols, der im Staatsgebiet selbst erzeugt wird, dazu genügend Gelegenheit geboten. Groß ist das Einfuhrkontingent bei Wein, das 120.000 Hektoliter beträgt, und merkwürdigerweise bringt man aus Spanien in das Staatsgebiet auch Salz herein, für das man ein Kontingent von 8000 Meterzentnern zugebilligt hat. Im übrigen ist interessant im Zusammenhang mit der Anführung dieser Zahlen zu erwähnen, daß, was die Einfuhr von Südfrüchten im allgemeinen betrifft, im Staatsgebiet ein sehr großer Konsum besteht, und daß, volkswirtschaftlich betrachtet, eigentlich Ausgaben für Dinge gemacht werden, die absolut nicht zu sein brauchen. Ich habe ermittelt, daß z. B. im Jahre 1924 an Südfrüchten in das Staatsgebiet rund 242.000 Meterzentner um einen Wert von über 88 Millionen Kronen hereingebracht wurden. Im Jahre 1925 stieg diese Einfuhrmenge auf über 400.000 Meterzentner, wofür etwas über 130 Millionen Kronen verausgabt worden sind. Diese Ausgaben erscheinen mir volkswirtschaftlich in keiner Beziehung begründet, im Gegenteil, wenn für einzelne Dinge derartige Beträge in das Ausland gehen müssen, so scheint mir, daß dadurch unsere Volkswirtschaft verarmen muß. Was nun die Einfuhr an Wein in Fässern betrifft, so sind im Jahre 1924 256.000 Hektoliter um einen Gesamtwert von über 60 Millionen Kronen hereingebracht worden. Im Jahre 1925 blieb die Einfuhrmenge ungefähr gleich und der Wert des eingeführten Weines betrug etwas über 64 Milionen Kronen. Wenn wir nun den Handelsverkehr zwischen der Čechoslovakei und Spanien betrachten, so muß hiezu bemerkt werden, daß im Jahre 1921 die ausgeführte Warenmenge aus der Čechoslovakei nach Spanien 381/2 Millionen Kronen betrug. In diesem Jahre war der Ausfuhrhandel mit Spanien mit etwas über 12 Millionen Kronen passiv. Im Jahre 1922 wurden an Waren insgesamt 42 Millionen Kronen exportiert und es erschien in diesem Jahre der Handelsverkehr mit Spanien zugunsten der Čechoslovakei mit etwas über 4 Millionen Kronen aktiv. Wenn ich nun diese Ziffern bis zum Jahre 1924 verfolge, so wurden in diesem Jahre um etwa 24 Millionen Waren nach Spanien exportiert und es ergab sich dabei zugunsten der Čechoslovakei ein Aktivum von 6 Millionen Kronen. Für das Jahr 1925 dürfte dieses Aktivum etwa 8 Millionen Kronen betragen. Wenn wir nun bezüglich der aus Spanien in das čechoslovakische Staatsgebiet eingeführten Waren eine Untersuchung anstellen, so fällt besonders die große Menge von Wein auf, die aus diesem Lande in die Čechoslovakei hereingebracht wird. Und gerade auf dieser großen Weinmenge beruht etwas, das ich als eine dem einheimischen Weinbau zugefügte Grundsünde bezeichnen muß. Wir haben im čechoslovakischen Staat in Böhmen etwa 430 Hektar Weinfläche, in Mähren 4853, in der Slovakei 8860, in Karpathorußland 2865, somit insgesamt an Weinbauflächen ungefähr 17.000 Hektar. Dadurch, daß in das Staatsgebiet derart große Weinmengen gebracht werden, wird den Weinbauern eine Konkurrenz bereitet, denn es ist Tatsache, daß im Staatsgebiete, besonders in Süd-Mähren, in der Slovakei und in Karpathorußland sich ganz bedeutende Weinmengen vorfinden, die keineswegs Absatz finden können. Ich habe freilich einmal in irgendeiner Zeitung, ich glaube es war die "Národní Politika", gelesen, daß diesen Weinbauern der Rat gegeben wird, sie mögen ihren Wein, wenn sie ihn anbringen wollen, einfach zu billigeren Preisen absetzen. Dabei vergessen diese Artikelschreiber, daß gewisse Waren, die in der Landwirtschaft und im vorliegenden Falle im Weinbau erzeugt werden, eben unter einem gewissen Preise nicht abgesetzt werden können, weil die Gestehungskosten schließlich doch durch den Abverkauf des Produktes mindestens gedeckt werden müssen. Freilich muß dabei erwähnt werden, daß einen großen Teil der Schuld an der Erhöhung der Gestehungskosten überhaupt im Staatsgebiete mit die große Menge sozialer Lasten hat, die von der Produktion zu tragen sind und ganz besonders aber auch die ganz bedeutend hohe Weinsteuer, die gleichfalls den Weinbau, bezw. den Weinabsatz bedeutend belastet. Wenn im Staatsgebiet der einheimische Weinbauer einen schlechten Absatz findet, so will ich bei dieser Gelegenheit darauf verweisen, daß durch die Unverkäuflichkeit des Weines in erster Linie kleinere landwirtschaftliche Existenzen getroffen werden. Im großen und ganzen ist der Weinbau ein Kleinbetrieb, wobei von den einzelnen Weingartenbesitzern doch nur verhältnismäßig wenige Are des Landes bearbeitet und betreut werden. Wenn infolgedessen der Wein unverkäuflich ist, so werden gerade im Zusammenhange damit die schwachen Existenzen in erster Linie gefährdet und schwer betroffen. Wenn vom Auslande der Wein trotzdem zu bedeutend billigeren Preisen hereingebracht werden kann, so haben wir aus den Äußerungen des Herrn Berichterstatters gehört, daß es sich bei diesem Einfuhrkontingent um Weine handelt, die schon von vornherein eine bevorzugte Zollbehandlung erfahren. Außerdem darf nicht übersehen werden, daß die Wachstumsfähigkeit in diesen Ländern eine ganz andere ist, die schließlich in unserem engeren Staatsgebiete nicht zu finden ist, und daß weiter die Produktion, weil sie unbelasteter ist, sich viel billiger gestaltet als unter unseren Verhältnissen. Eine besonders große Klage wird nur darüber geführt, daß es sich nicht allein um jene Weinmengen handelt, die schließlich Spanien auf Grund des ihm gewährleisteten Kontingentes zu uns bringen kann, sondern nebenbei kommen ja aus anderen Ländern gleichfalls ganz bedeutende Mengen Weines in die Čechoslovakei; ich erwähne hier nur, daß aus Frankreich, aus Italien, aus Griechenland und aus Rumänien gleichfalls ganz bedeutende Weinmengen zu uns hereingebracht werden. Ebenso wäre auch noch Jugoslavien hinzuzufügen, kurzum, verschiedene Staaten, die von vorherein für den Weinbau prädestiniert sind und in denen der Wein zu verhältnismäßigen billigen Gestehungskosten erzeugt werden kann.

Eine besondere Belastung für unseren heimischen Weinbau bedeutet aber die Aufrechterhaltung der besonderen Flaschenweinabgabe, der sog. Banderolensteuer. Auf diese Steuer hat auch Herr Abgeordneter Netolický selbst Bezug genommen, und zwar deswegen, weil von meinem Kollegen Wagner und mir ein Resolutionsantrag eingebracht wurde, dahingehend, das Finanzministerium aufzufordern, die Flaschenweinabgabe zu beseitigen und an deren Stelle ein erhöhtes Umsatzsteuerpauschale einzuführen, das für alle in das Staatsgebiet getätigten Weinimporte zu entrichten ist. Ich habe freilich aus dem Munde des Herrn Abgeordneten Netolický bereits hören können, daß er kein Freund dieses Antrages ist und daß von seiner Seite auch schon die Ablehnung dieses Antrages befürwortet wurde. Ich überlasse es dem verehrlichen hohen Hause eine Korrektur der Meinung des Herrn Berichterstatters in dem Sinne herbeizuführen, daß dieser Resolutionsantrag wirklich Annahme findet. Wenn ich diesen Resolutionsantrag eingebracht habe, so deckt er sich eigentlich auch mit den Bestrebungen des Steuerausschuses der ständigen Delegation der Landeskulturräte, in welchem Ausschusse wiederholt über diese Angelegenheit gesprochen und wobei wiederholt von Seite dieses Ausschusses darauf verwiesen wurde, daß es unbedingt notwendig ist, endlich diese Flaschenweinabgabe zu beseitigen. Freilich ist dieser Gegenstand schon in Diskussion gezogen, aber in einer Art, die wir keinesfalls akzeptieren können und zwar deshalb nicht, weil die Flaschenweinabgabe nur dann fallen soll, wenn hinsichtlich der allgemeinen Getränkesteuer, insoweit eine Besteuerung des Weines in Betracht kommt, eine Konzession zugestanden wird, in dem Sinne, daß eben diese allgemeine Getränkeabgabe eine Erhöhung erfahren kann. Damit wäre, wenn dies Tatsache würde, gar nichts erreicht, denn die Belastung des einheimischen Weinbaues wäre dieselbe und die ganze Angelegenheit ließe sich schmerzlos in der Weise erledigen, wenn eben das hohe Haus auf die Annahme unseres Resolutionsantrages einginge.

Wenn ich von dem Handelsvertrage mit Spanien spreche, so will ich auf eine ähnliche Diskussion hinweisen, die im Zusammenhang mit einer gleichen Angelegenheit im vorigen Jahre im Deutschen Reiche stattgefunden hat. Auch im Deutschen Reiche hatte sich der Reichstag mit der Ratifikation des Handelsvertrages zwischen Deutschland und Spanien zu befassen. Auch dort gab es in den Kreisen der Wein- und Obstbauern gegen die Ratifizierung dieses Handelsvertrages einen sehr großen Widerstand, der schließlich dazu führte, daß, nachdem im Deutschen Reiche vom Reichstag der Handelsvertrag ratifiziert worden war, auch sofort von Seite der deutschen Reichsregierung die Kündigung dieses Handelsvertrages auf dem Fuße folgte. Die deutsche Reichsregierung hat dies aus dem Grunde getan, weil sie allen Vorhaltungen im Zusammenhang mit dieser Frage, die ebenso begründet waren, wie ich sie hier vorbringe, Rechnung trug und einsah, daß schließlich nichts anderes übrig bleibe, als: diesen Handelsvertrag zu kündigen. Freilich war dieser Handelsvertrag eine gewisse, wenn auch nur kurze Frist in Geltung und selbst während der kurzen Dauer dieses Handelsvertrages nachte sich sein verheerender Einfluß geltend, und zwar in einer Weise geltend, daß im Rheinlande, im Frankenlande, im Moselgebiet, die ja hervorragende Weinbaugebiete sind, gleichfalls die dortigen Winzer zur Überzeugung kommen mußten, daß sie ihren Wein nicht an den Mann zu bringen in der Lage sind. In der Zwischenzeit meldete sich aber der Fiskus, wie das auch bei uns geschieht, forderte die Steuern ein, für welche die Winzer absolut keine Mittel verfügbar hatten. Trotzdem wurden diese Weinbauern gepeinigt. Man trachtete mit aller Gewalt, die fälligen Steuern hereinzubringen, und als schließlich dieses Winzervolk bis zum Äußersten gequält worden war, da riß den Leuten die Geduld, und es ist Ihnen nicht fremd, daß als Folge dann draußen im Moselgebiet der sogenannte Winzerkrieg ausbrach, in dessen Verlauf die ganze weinbauende Bevölkerung offen gegen den Fiskus des Deutschen Reiches Stellung nahm.

Wie sich das im Deutschen Reiche vollzog, etwas ähnliches ist auch bei uns, in der Slovakei, in Karpatorußland und in Südmähren. Wir finden dort, daß die weinbauenden Landwirte ebenfalls nicht imstande sind, ihrer Steuerverpflichtung gegenüber dem Staate nachzukommen, wobei nicht besonders erwähnt werden braucht, daß überdies diese Verpflichtungen weit über das normale Maß hinausgehen. Ich möchte im Zusammenhange damit nur sagen: Wenn es in dieser Beziehung zu einer Besserung kommen soll, dann ist die Aufhebung der Flaschenweinabgabe und weiters die Korrektur des Handelsvertrags notwendig, der hier ratifiziert werden soll und der freilich die Marke "zatímní" trägt. Das heißt, daß es sich bloß um eine einstweilige Regelung der Handelsbeziehungen zwischen Spanien und der Čechoslovakei handelt. Es wäre bei solchen rein wirtschaftlichen Fragen unbedingt notwendig, daß man die interessierten Kreise, die Landeskulturräte um ihre Meinung befrage, in welchem Umfange solche Dinge gemacht werden können und daß man ihre Erledigung nicht bloß den Organen des Handelsministeriums überlasse. (Souhlas na levici.)


Související odkazy



Přihlásit/registrovat se do ISP